Przecież to przypomina jakąś strategię gry, a nie dbanie o związek dwojga kochających się ludzi! A to nie o to chodzi. Zamiast zacząć pracować nad nim - popracuję nad sobą. Kiedy zechcę powiedzieć coś, co go może rozgniewać i przywołać ostrą wymianę zdań albo ciche dni, lepiej ugryzę się w język i uspokoję samą siebie.
fot. Adobe Stock, TheVisualsYouNeed Mam 41 lat i jak dotąd mąż nigdy nie dał mi odczuć, że mu się nie podobam. Dbał o moje samopoczucie przed ślubem i po nim. Dbał też o mnie, gdy zaszłam w ciążę i dochodziłam do swojej wagi po porodzie. Zawsze czułam się atrakcyjna. Dopiero teraz, gdy zaczęłam chodzić na fitness, nabrałam wątpliwości, czy przez te wszystkie lata był ze mną szczery… Mój Tomek lubi ruch i zawsze dbał o swoją kondycję. Jeździ na rowerze, biega i chodzi na siłownię. Nie wygląda więc na swoje lata i może pochwalić się figurą trzydziestolatka. Odkąd pamiętam, zachęcał też mnie, żebym uprawiała jakiś sport. – Poszłabyś ze mną pobiegać, Edytka – mówił. – To fajna sprawa. – Fajnie jest też posiedzieć na balkonie z książką. Biegaj wokół bloku, będę ci liczyła okrążenia. – Ty się śmiejesz, a ja mówię poważnie. Lepiej byś się poczuła. – Ale ja nie czuję się źle. – Nie chodzi o to. Przecież wiesz, co mam na myśli. – Wiem, ale jeszcze nie dojrzałam. Może kiedyś – śmiałam się. No i tak sobie spokojnie dojrzewałam Nigdy nie miałam szczególnych problemów z wagą, więc i motywacja była niewielka. Poza tym Tomek zawsze komplementował moją urodę, więc nie widziałam potrzeby, żeby starać się o lepszą figurę. Nie należę do kobiet, które obsesyjnie walczą z upływem czasu, więc dbałam tylko o zdrową dietę. To mi wystarczało. Jakiś czas temu miałam jednak przykrą przygodę. Schylałam się do szafki z garnkami i coś strzeliło mi w plecach. Skończyło się wielkim bólem i wizytą u fizjoterapeuty. Pomógł mi, ale jednocześnie zastrzegł, że powinnam zacząć uprawiać jakiś sport, że muszę wzmocnić mięśnie grzbietu, by te bóle nie wracały. Powiedział, że wystarczy fitness w dobrym klubie. Zapewnił mnie, że znajdę tam specjalne zajęcia wzmacniające plecy, ale też i wiele innych rodzajów ćwiczeń. Ten młody człowiek dodał, że powinnam pomyśleć też o zrzuceniu wagi, bo nadmiar kilogramów źle robi na problemy z kręgosłupem. Hmm… Szybko zrzuciłam kilka kilogramów Trochę się zdenerwowałam na ten „nadmiar kilogramów”, ale z drugiej strony uznałam te argumenty. Ewidentnie miałam problem – nie było to żadne widzimisię tego pana. No więc zapisałam się na zajęcia. Gdy mąż usłyszał, że idę ćwiczyć do osiedlowego klubu, bardzo się ucieszył. Cieszył się tak bardzo, że aż wzbudził moje podejrzenia. – A co ty taki podekscytowany? Też uważasz, że mam „nadmiar kilogramów”? – dopytywałam. – Nie, gdzie tam! A kto tak uważa!? – No mój fizjoterapeuta. – Baran – skwitował krótko i dodał: – Cieszę się, bo odkryjesz dobrodziejstwa regularnych ćwiczeń. Zobaczysz, będzie naprawdę super! Rzeczywiście, miał rację. Już po pierwszym razie poczułam ogromną satysfakcję. Było bardzo ciężko, ledwo wyczołgałam się z sali. Ale gdy się już umyłam i wyszłam z szatni, poczułam się lżej, lepiej, weselej. No i zaczęłam chodzić regularnie. Najpierw na te zajęcia wzmacniające plecy, a potem na inne – bardziej wymagające. Przez pierwsze miesiące było mi trudno, bo nie potrafiłam wykonać większości ćwiczeń. Czułam się trochę zawstydzona, trochę za stara, a czasem po prostu zmęczona. Ale pozytywne strony tej całej gimnastyki przyćmiewały te gorsze. Efekty przyszły zadziwiająco szybko Nigdy nie miałam kłopotów z przejściem na dietę, więc i teraz zaserwowałam sobie jadłospis wspierający rozsądną utratę wagi. Po trzech miesiącach sama widziałam w lustrze, że ubyło mi parę kilo, i wyglądam zgrabniej. O dziwo, odmłodniałam nawet na twarzy. Mąż też to zauważył. – O matko jedyna! – wypalił któregoś dnia, gdy wyszłam z sypialni ubrana w czarne pończochy i krótką spódnicę, której już dawno nie wkładałam. Szliśmy wtedy na imprezę do znajomych. – Co się dzieje? – zdziwiłam się. Tomek się roześmiał. – Co się dzieje? Dziewczyno, widziałaś się w lustrze!? – No tak, a co jest? – udawałam, że nie wiem, co ma na myśli. – Coś z włosami czy oczko mi puściło? – Kobieto, wyglądasz jak milion dolarów. Ja wiedziałem, że ty jesteś laska, ale nie że aż taka. – Oj, przesadzasz… – Ani trochę. Twoje ciało zaskakująco dobrze reaguje na ćwiczenia. – Ale mogę tak iść? – Pytanie! Było mi miło, że zauważył A jeszcze milej, że w kolejnych tygodniach i miesiącach nie ustawał w zachwalaniu mojej urody. Komentował wszystkie postępy, zachwycał się nad moimi nogami, biodrami, talią. Cieszył się, że radośniej wyglądam, wzdychał, gdy wkładałam bluzki z dekoltem. Nasze życie małżeńskie przeżywało renesans. Tomek był mną zachwycony. Nie było dnia, by nie dał mi tego odczuć. Za każdym razem, gdy wracałam z fitnessu, pytał, co robiłam na zajęciach, nad czym pracowaliśmy. Jego reakcja dodatkowo motywowała mnie do ćwiczeń. Zapisałam się na więcej zajęć. Ale nie tylko dla niego – po prostu to lubiłam. Ekscytowała mnie ta nowa przygoda. Nawet nie przeszło mi przez myśl, że moja metamorfoza może wkrótce stać się przyczynkiem smutnej refleksji, która na długo zepsuje mi humor… To było równo rok po tym, jak zaczęłam ćwiczyć. Gdy powiedziałam mężowi, że mam rocznicę, zaproponował, byśmy uczcili ją wspólnym wieczorem przy winie. Zgodziłam się, bo od dawna nie piłam alkoholu. Postanowiłam jednak zrobić tego dnia wyjątek. Siedliśmy razem w salonie i otworzyliśmy butelkę. Ja chciałam obejrzeć coś w telewizji, ale mąż wymyślił, że moglibyśmy pooglądać album ze zdjęciami. Żebym uzmysłowiła sobie, jak się zmieniłam. – Dopiero wtedy zobaczysz, jak schudłaś – powiedział. Miał rację. Gdy spojrzałam na siebie sprzed dwunastu miesięcy, zdałam sobie sprawę, ile kilogramów zgubiłam. Jak wyszczuplałam. Przeglądałam kolejne fotografie z dumą, ale i z zawstydzeniem. Czułam się fatalnie – O zobacz tu! – wykrzyknął Tomek. – Jakie miałaś biodra! Widzisz? A teraz? Teraz jak szesnastka. No i na brzuchu widać najbardziej. Teraz masz płaski, a wtedy… Aleś zrobiłaś robotę. Nie mogę uwierzyć – uśmiechał się do mnie, a ja kiwałam głową. – No fakt. Dużo się zmieniło. – Dużo? Bardzo dużo. Popatrz na tym zdjęciu, na twoich urodzinach. Buzia jak księżyc w pełni, a teraz masz kości policzkowe. Ależ jestem z ciebie dumny! Ty wiesz, że jeden z naszych sąsiadów zaczepił mnie ostatnio na ulicy i zachwycał się tobą? Mówił, że cię widział na zakupach i nie mógł się napatrzyć! Normalnie puchłem z dumy! – To miło – odparłam, choć przestała mnie już bawić ta rozmowa. Naszła mnie refleksja, że skoro Tomek tak się cieszy moją metamorfozą, to z poprzedniej formy musiał być niezadowolony. – Koniecznie musisz chodzić na ten fitness, kochanie. Nie możesz zaprzepaścić tych efektów – dodał, a mi wtedy całkiem przeszła ochota na oglądanie zdjęć i na świętowanie. Przemilczałam sprawę, bo nie chciałam psuć nastroju. Po prostu powiedziałam, że jednak chciałabym obejrzeć film, i zamknęliśmy album. Gapiłam się w ekran, choć cały czas zastanawiałam się nad tym, co musiał myśleć o mnie mój mąż kiedyś. Z jego komentarzy można było wywnioskować, że widział potwora, że dostrzegał mnóstwo wad, ale udawał, że mu się podobam… Przez cały wieczór pogrążałam się w smutnych myślach i nawet mi się łezka zakręciła. A on nic nie zauważył. Czułam się fatalnie. Od tamtego dnia gryzę się z tymi myślami Staram się na nich nie koncentrować, ale co jakiś czas wraca do mnie jednak wspomnienie tego wieczoru. Wiem, że powinnam z Tomkiem porozmawiać, ale nie wiem, jak się do tego zabrać. Trochę się wstydzę, a trochę jestem na to zbyt dumna. Czasem znów zastanawiam się, czy po prostu nie histeryzuję. No i tak sobie żyję z tym moim małym problemikiem. Raz się z niego śmiejąc, a innym popadając w przygnębienie. Chyba będę musiała z mężem o tym pogadać, ale nie wiem, jak zacząć. Co mam powiedzieć, żeby nie wyjść na wariatkę. Zastanawiam się też, czy jest cokolwiek, co on mógłby powiedzieć, żebym poczuła się lepiej… Czytaj także:„Mąż zabronił mi pracować. Myślałam, że to z troski, lecz on chciał mieć otwartą furtkę, gdy będzie zwiewał do kochanki”„Leszek mnie rzucił, bo nie mogłam zajść w ciążę, Piotr się wściekł, gdy usłyszał, że zaszłam. Czy będę samotną matką?”„Byłem hulajduszą i zdradzałem swoją dziewczynę, to fakt, ale żeby włazić mojemu ojcu do łózka? Co ona sobie wyobraża?”
Mąż, pijący po kryjomu, nie będzie mógł odmówić alkoholu na spotkaniu ze znajomymi. Dodatkowo musi wypić dużo więcej, aby osiągnąć ten sam stan odurzenia. W efekcie może wykorzystać swoje sekretne picie, aby podnieść poziom procentów w organizmie. Dlatego często jest najbardziej piany, mimo że przy stole pił tyle samo, co Pytanie nadesłane do redakcji Witam, słyszałam, że nie można pić alkoholu podczas szczepienia przeciw wściekliźnie...dlaczego? Jakie to może mieć skutki. Słyszałam również, że najważniejsze są pierwsze trzy dawki, czy po ich otrzymaniu zmniejsza się ryzyko jakichkolwiek powikłań po spożytym alkoholu? Czy szczepienie nie zadziała, jeżeli nie przyjmie się dwóch ostatnich zastrzyków? Za szczerą odpowiedź z góry dziękuję Odpowiedziała lek. med. Izabela Tarczoń specjalista pediatrii, konsultant ds. szczepień ochronnych; kierownik Specjalistycznej Poradni Medycznej "Przylądek Zdrowia" Szczepienie przeciwko wściekliźnie, stosowane jako profilaktyka przedekspozycyjna u osób potencjalnie narażonych na kontakt z wirusem, podawane jest w schemacie trzech iniekcji domięśniowych w 0-, a następnie jednej dawki uzupełniającej po roku i dawki przypominającej po 5 latach. Szczepionka przeznaczona do podania w 28. dobie może być w wyjątkowych przypadkach podana w 21. dobie. Picie alkoholu w okresie okołoszczepiennym może być przyczyną nasilonych ogólnoustrojowych reakcji organizmu (gorączka, złe samopoczucie, bóle mięśniowe, ból głowy) pozostających w związku czasowym z wykonaną immunizacją, a nie wynikającą z działania samej szczepionki. Objawy takie mogą wystąpić niezależnie od dawki przyjętej szczepionki. Piśmiennictwo: Centers for Disease Control and Prevention. [General Recommendations on Immunization Recommendations of the Advisory Committee on Immunization Practices (ACIP)]. MMWR / January 28, 2011 / Vol. 60 / No. 2
Z piciem, to jest w ogóle przedziwna jazda. 6 piw po 0,5 to 3 litry. Kto normalny usiądzie i wypije w krótkim czasie 3 litry wody. A nie oszukujmy się, 6 piw to dla wielu jest śmiesznie mała
Odp. MalinkaMember Tematów: 40Odp.: 599Zasłużony Jak to jest z waszymi facetami, kiedy sobie wypija? Moga dluzej, czy nie moga wcale? 😉 ag_Member Tematów: 9Odp.: 117Zapaleniec mysle, ze jest to kwestia indywidualna kazdego faceta. To ze mezczyzni (jak z reszta i kobiety) sa bardziej chetni po spozyciu to normalka 😉 , ale czy wtedy facet jest sprawny, czy tez niedomaga 😛 to indywidualna cecha 🙂 Z moich doswiadczen z poprzednich zwiazkow, sa pewne problemy 😛 MalinkaMember Tematów: 40Odp.: 599Zasłużony No wlasnie jakis czas temu zauwazylam,ze to indywidualna sprawa kazdego ;p moj byly wmowil mi ze chyba kazdy po alkoholu nie moze. a jak sie okazalo moj obecny po alkoholu-jak tylko sie oboje postaramy,zeby stanal-moze cala noc 😳 CzerwonaMember Tematów: 9Odp.: 886Zasłużony Moj facet jak jest pijany to nie moze wcale 😛 wiec nawet nie probuje go rozgrzewac 😉 Jak wypije 2-3 piwka to wtedy mu staje, ale ja nie lubie sie kochac bo smierdzi piwskiem na kilometr 🙂 Wole na trzezwo 😀 mia1980Member Tematów: 26Odp.: 1222Maniak no jak w miare mało wypije to moze ale jak sie ledwo na nogach trzyma to chyba nie może… ale jak widze ze jest podpity to od razu mam na niego nerwy i ja nie moge wtedy 😆 tygrysekMember Tematów: 10Odp.: 1250Maniak to chyba tak samo jak „upić się na smutno”, albo „na wesoło”, albo „na filozofa”. 😀 zalezy czy akurat alkohol uderzy do głowy, pójdzie w nogi, czy może w coż innego 😉 przynajmniej u mojego jest zmiennożć nastrojów. czasem mu się chce, a czasem zasypia już po czterech piwkach… ? Myszka19Member Tematów: 33Odp.: 2200Ekspert Na mojego Misia alkohol nie działa.. 🙂 chociaż przy mnie jakoż bardzo dużo nie pije.. więc co jest jak naprawde będzie pijany to nie wiem kiedyż mi mówił że raczej by nie mógł 😛 CzerwonaMember Tematów: 9Odp.: 886Zasłużony Moj zawsze by chcial, ale nie moze 😛 kajdaaaMember Tematów: 21Odp.: 1680Maniak Moj facet gdy jest pijany to ma ochote sie kochać ale raz i więcej nie pociagnie 🙂 zaraz sie odwraca i idzie spac 🙂 etaMember Tematów: 49Odp.: 1449Maniak mój tam może i chce… ale ja nie chce… i on o tym wie… ze jak jest na „bani” to nie ma seksu 🙂 my nieraz kochalismy sie jak byl wstawiony, ale jak ledwo trzymal sie na nogach to uwalal sie do wyra na drugi bok i chrapanko, czasem cos zaczynal ale zasypial zanim sie dobrze rozkrecilo. Ja lubie byc na lekkim rauszu, jak sie kochamy, fantazja mnie nieraz ponosi 😆 dan024Member Tematów: 45Odp.: 255Pasjonat moj kochany jak jest po alkoholu i sie kochamy to jest super :):) Autor Odp. Musisz się zalogować by napisać odp. w temacie: " Facet po alkoholu"
Przyjęło się, że picie alkoholu poprawia ogólny nastrój. Należy pamiętać, że na dłuższą metę alkohol nie jest antydepresantem, a wręcz przeciwnie. Po odstawieniu towarzyszą nam przykre emocje, jak smutek czy lęk. Jest to swego rodzaju błędne koło, bo właśnie wtedy najtrudniej ograniczyć picie.
Pobudzone ruchy. Facet, który jest zainteresowany wydaje się w swoim zachowaniu być pobudzony. Spokojnie, nie oznacza to, że jest on pod wpływem jakiś środków. Jest on najprawdopodobniej tak podekscytowany i skupia się na tym, by zrobić na tobie jak najlepsze wrażenie, że jego testosteron buzuje.
Na początkowym etapie znajomości trudno jest rozpoznać, czy facet jest dla nas odpowiedni. Warto jednak zwrócić uwagę na pewne znaki. W tym artykule przedstawimy 5 sygnałów, które świadczą o tym, że chłopak to red flag. Lepiej na nie uważać. Jak poznać, że mężczyzna nie jest dla ciebie – nic do niego nie czujesz, pomimo starań
OWcX. 390 350 126 11 164 299 172 61 406

czy facet po alkoholu jest szczery