"Chcę oddać mamę do domu opieki" Kamila jest jedną z szóstki rodzeństwa. Jako najmłodsza siostra została w domu rodzinnym, gdzie później zamieszkała też ze swoim mężem i córką. Od kilku lat jej mama wymaga opieki, a ponieważ sytuacja finansowa Kamili jest coraz cięższa, to ta musiała pójść do pracy.
Zaproszę do stołu Mamę - Stefanię Reginę i Ojca – Hieronima Jerzego. To oczywiste! Pragnęli mnie nauczyć Wiary, Nadziei i kompletnie zapomniała o dzisiajale doskonale została we wczoraj patrzy na film o małej dziewczyncew białej sukience uśmiechu„Renia to dobre dziecko” słyszy głos ojca od 86 lat Wojciech czyści buty dzieciomprzed wyjściem do kościoła w ŁopiennieA teraz – Mamo - ruszają nowe pułki Aniołówi wzlecieć możesz we wszystkie strony wszechświatajesienna łąka przyjmuje westchnieniaprzed odlotem do ciepłych krajówTak – Mamo – Ziemia jest wspaniałym miejscem na miłośćTak – Ojcze – Ojcowie którzy przygarniają i biorą w ramionasą jak zatoki dla śpiewających ptakówTato – przeglądałeś w wodzie cienie zaplątane w wodorostyWydobywałeś z dna jęki i zatopione okrętyW dzban gliniany składałeś dźwięki ciężkie od wykrzyknikówJakże serdecznym rozchyleniem ramion i przytuleniem powitam Rodziców mojej żony – Olimpię i Henryka:Mówiłem do Ciebie – Tato –do obcego do niedawna człowieka który pokazał mi jak się pracuje na śmierć i życieZ Tobą powtórzyć chciałbym wszystko: piaszczyste drogi kurz dudnienie kopyt wjazd furą na klepiskozwalanie snopów pachnących rżyskiemNajdroższa Matkopowędrowałaś na drugą stronę białych brzózWieczór – kotara opuszczona do końcamałe iskry miotają się po podłodzeSłyszę szepty schowane w dojrzałym jabłku światło i ciężar równomiernie rozłożoneRok w rok przenikasz cichutkow dźwiękach moich siwiejących skroniPoproszę do stołu moją młodszą Siostrę – jak morzekiedy dotyka miękkiego brzeguCzy czułość musi ulec czasowi? Zaproponuję Gościom, aby nie zdejmowali z nóg obuwia. Przyjęcie będzie uroczystą uroczystością, po której z radością posprzątamy i zachowamy ślady ich obecności. Modlitwa przed posiłkiem nie sprawi nam kłopotów. To Oni nauczyli nas w jaki sposób czynić znak Krzyża na piersi, na czole, na ustach, na sercu, aby skupić zmysły na DOBREJ NOWINIE, że nasze życie się nie kończy ale się nakryję białym obrusem a na nim migdały, orzechy, wino, cynamon i dużo dojrzałych granatów. I wazon pełen wdzięcznych ciemności wyłoni się Mesjasz. Jerzy Binkowski
– Zaproszę kogo trzeba – zadeklarował Sammy. – W porządku – zgodziłem się i zaprosiłem Lydię. Wieczorem w dniu przyjęcia Sammy zjawił się z oprawionymi już egzemplarzami pisma. Należał do neurotyków, miał nawet tik nerwowy i nie mógł się wprost doczekać, żeby zobaczyć swoje wiersze w druku.-Kochanie - usłyszałam cichy głos, wybudzający mnie ze snu. Po chwili zorientowałam się, że to głos mojej mamy i otworzyłam oczy. - Dzień dobry Emma, musisz wstawać - zachichotała cicho - pamiętasz, że jedziemy dziś kupić domu? -Już wstaje - zaczęłam się przeciągać. Poleżałam jeszcze przez parę minut i zmuszona byłam wstać. Prysznic oczywiście zadziałał na mnie pobudzająco. W samym ręczniku i mokrych włosach, ruszyłam w stronę sypialni. Gdy mijałam ciocie Joy, ta się śmiała, zapewne z mojego wyglądu. Uśmiechnęłam się szczerze do niej i wskoczyłam do pokoju zamykając drzwi za sobą. Podeszłam do szafy i wybrałam białą koszule, a do niej wzorzystą, ołówkową spódnicę i czarne szpilki. Lubie, a nawet uwielbiam ubierać się na elegancko, ponieważ moim zdaniem kobieta powinna taka być, elegancka i z kulturą. Rozpuściłam włosy, żeby mogły szybciej wyschnąć i udałam się do kuchni na śniadanie. -Ale coś pięknie pachnie - pochwaliłam mamę, gdy tylko weszłam i poczułam zapach jajecznicy. -Smacznego - powiedziała i postawiła przede mną talerz z jedzeniem. Wszystko oczywiście zjadłam, mama była wyśmienitą kucharką. -Za bardzo mnie rozpieszczacie. Robicie śniadania, obiady i kolacje, sprzątacie, chodzicie na zakupy. Jak się do tego przyzwyczaję to jak potem dam radę sama?- zaczęłam się lekko śmiać. -Nie przesadzaj córcia - powiedziała Joy. -Nie przesadzam. Dziś zabieram was na obiad do jakiejś restauracji, wieczorem ja wam robię kolacje i nie ma żadnych sprzeciwów - wstałam od stołu i odłożyłam talerz do zlewu. -To może zaprosisz i Justina? - zapytała ciocia ze znaczącym uśmieszkiem. -Justin pracuje ciociu. -No to na kolacje - naciskała. -To chyba nie jest dobry pomysł. Nie chcę go tak męczyć, wczoraj się widzieliśmy. Jeszcze trochę i będzie miał mnie dość. -Dobrze już się nie wtrącam - pocałowała mnie lekko w policzek i poszła w stronę salonu. -Za ile wychodzimy? - zapytałam, żeby zmienić temat. -Za jakieś pół godziny - odpowiedziała mi mama. -No to super, akurat zdążę dokończyć pracę papierkową - zostało mi jeszcze trochę punktów do przestudiowania w mojej umowie. Chciałabym już to skończyć, żeby jak najszybciej zawieźć ją Lily. Była godzina piętnasta sześć, siedziałyśmy w restauracji jedząc obiad. Byłam strasznie zmęczona, a nogi to już dawno mnie tak nie bolały. Ważne, że załatwiłyśmy wszystko. Dom wybrany i kupiony. Co prawda nie jest do końca wykończony, ponieważ tylko dół jest urządzony, a całe piętro do remontu, ale i tak jesteśmy pod wrażeniem. Cała posiadłość jest piękna. Mieszkanie duże, ale nie za wielkie, przepiękny ogród, miejsce na grilla, po prostu jak dla mamy i cioci to jest idealny. Ciesze się ich szczęściem, mimo wszystkich wcześniejszych przykrości i przeciwności losu, potrafią się uśmiechać i żyć optymistycznie. Mam nadzieję, że tutaj nie zaznają smutku. -O której umówiłaś się z Lily? - zapytała mnie mama. -Kończy dziś o szesnastej i po pracy mam do niej podjechać - odpowiedziałam. Musiałam zawieźć jej moją umowę pracy. -A powiesz mi o jaką ważną sprawę chodzi? -Jeszcze nie mogę - uśmiechnęłam się z ekscytacji. Nie mogłam się doczekać, aż zacznę pracę. - Gdy już wszystko będzie zapięte na ostatni guzik, to pierwszej ci powiem - pochyliłam się i ucałowałam mamę w policzek. -A ja poznam w końcu tą sławną Lily?- zaśmiała się Joy. -Może zaproszę ją dziś do nas na kolacje? - nagle wpadłam na pomysł, muszę się jej jakoś odwdzięczyć, za to co dla mnie zrobiła. -Świetny pomysł, coś ugotuję, tylko musimy skoczyć do sklepu. Trzeba zapełnić lodówkę, jeśli mamy mieć gościa - mama oczywiście była tak podekscytowana, tym że zaproszę Lily. W tak krótkim czasie polubiła ją tak, jakby znały się od małego. -Ja miałam dziś robić kolacje, a poza tym Lily nie jest wymagająca, mamo - zaczęłam się śmiać. -Gość, to gość - zakończyła krótko. -Ale kolacje robimy razem. -Nie zapominajcie o mnie - wtrąciła się ciocia. Zaczęłyśmy cicho chichotać. Nagle telefon zaczął mi dzwonić. Spojrzałam na ekran, okazało się, że to Lily. -Hallo? - odebrałam. -Hej, to ja - usłyszałam radosny głos przyjaciółki - skończyłam dziś wcześniej i zaraz będę wracać do domu, więc jak jesteś wolna to już możesz wpaść. -Ok, skończę tylko obiad. -Tylko nie zapomnij umowy - zachichotała. -Cały czas mam ją przy sobie - zaczęłam się cicho śmiać, a mama siedziała i patrzyła na mnie zaciekawiona. -To do potem - pożegnała się i rozłączyła. -Mogłaś teraz ją zaprosić - powiedziała mama. -Lepiej chyba będzie jak ją osobiście zaproszę. -Może masz racje - uśmiechnęła się czule. -Ja już będę jechać, chce to jak najszybciej załatwić - powiedziałam wstając od stołu i kładąc na nim kilka banknotów. Widziałam jak obydwie chciały zaprotestować - Bez żadnych sprzeciwów, ja dziś płace - powiedziałam stanowczo, uśmiechnęłam się i wyszłam. -Masz coś dla mnie? - zapytała znacząco Lily, gdy siadłyśmy na kanapie w jej salonie. -Pewnie, że tak - zachichotałam i wyjęłam z torebki teczkę - Proszę bardzo, to wszystkie dokumenty. -Nawet nie wiesz jak się cieszę, że będziemy razem pracować. Już nawet widziałam twoje stanowisko i szefa - spojrzała na mnie znacząco. -Surowy jest? - trochę mnie przestraszyła. -Jest bardzo fajny i... - zrobiła krótką przerwę - przystojny. -Nie zamierzam mieć romansu z moim szefem - zaśmiałam się cicho. -Jest wolny - dodała. -To nic nie zmienia. -Wiem, tylko żartuje kochanie - powiedziała i przeszła do kuchni - chcesz coś zjeść ? - krzyknęła. -Nie, ale chciałam cię poinformować, że masz plany na wieczór - powiedziałam kiedy wróciła do mnie. -Jakie? - chciałam odpowiedzieć, ale przerwał mi dźwięk mojego telefonu. Szybko po niego sięgnęłam i okazało się, że dzwoni Justin. - Kto to? - zapytała Lily. -Justin - odpowiedziałam trochę skrępowana. -No to odbieraj szybko. -Hallo? - odebrałam i wyszłam z pokoju, oczywiście Lily chodziła za mną. -Hej Emma - usłyszałam jego zachrypnięty głos i od razu się uśmiechnęłam. -Cześć, co tam? -Chciałem tylko zapytać, o której mam po ciebie jutro przyjechać? -A o której się zaczyna koncert? - nie mogłam sobie przypomnieć. -O dwudziestej drugiej, a klub otwierają o dwudziestej. -To może być o dwudziestej. -Ok, to do jutra. Nie mogę się już doczekać - na te słowa od razu się zarumieniłam. -Ja też - powiedziałam trochę ciszej - Pa Justin. -Co mówił? - Zapytała Lily, gdy się rozłączyłam. -Nic takiego - uśmiechnęłam się pod nosem na myśl jutrzejszego spotkania. -Tak? A niby dlaczego tak się zaczerwieniłaś? - zaśmiała się. -Przestań, tylko zapytał się o której ma po mnie przyjechać - chciałam jak najszybciej zmienić temat - a jeśli chodzi o twoje dzisiejsze plany, to dziś przychodzisz do mnie na kolacje. -Z jakiejś konkretnej okazji? -Nie, nikt nie ma urodzin - zachichotałam - to przyjdziesz, prawda? Mama jest tak podekscytowana. -Pewnie, że tak. -Już muszę iść, bo jeszcze mam coś do załatwienia i zajrzę chyba na chwilę do mojego nowego mieszkania. -Kiedy je będę mogła obejrzeć? -Jak już będzie całe gotowe - zaśmiałam się i ucałowałam ją w policzek na pożegnanie - widzimy się wieczorem, wpadnij około dziewiętnastej. -Na pewno będę. Złapałam taxi i ruszyłam w stronę galerii. Zamierzałam kupić jakiś ciuch Lily, naprawdę bardzo byłam jej wdzięczna za to co dla mnie zrobiła. Gdy tylko dotarłam do centrum handlowego, od razu weszłam do ulubionego sklepu Lily. Wiedziałam, że tam na pewno coś znajdę. Przechodziłam między alejkami, aż zauważyłam czerwoną, elegancką koszulę. Ostatnio moja przyjaciółka bardzo polubiła ten kolor, więc zdecydowałam się na nią. Ciesze się, że tak szybko udało mi się coś znaleźć. Nie miałam ochoty na zakupy. Była bardzo ładna pogoda i postanowiłam wracać do domu na pieszo. Oczywiście przechodząc obok budki z lodami, musiałam się skusić na jedną gałkę. Leżałam na łóżku z laptopem przeglądając fejsa. Mama z Joy, były w swoim nowym domu. Miały tam sporo roboty. Dochodziła osiemnasta godzina, więc powoli musiałam zacząć się szykować na moją randkę. Nie wiem jak nazwać to co jest pomiędzy mną a Justinem, ale wydaje mi się, że to randka. Wstałam z łóżka i przeszłam do łazienki, aby wziąć prysznic. Gdy skończyłam w samym ręczniku pomaszerowałam do pokoju i stanęłam przed szafą. Nie wiedziałam w co mam się ubrać. Nic za bardzo eleganckiego, przecież idziemy na koncert. Chciałam założyć dżinsy, ale w końcu to klub, więc postawiłam na czarną, ołówkową spódnicę, krótki wzorzysty top i złote dodatki. Podeszła do lustra, żeby się obejrzeć i nie było tak źle, a nawet można powiedzieć, że całkiem seksownie wyglądam. Na tą myśl od razu zaczęłam się śmiać. Kogo ja chce oszukać, nigdy nie byłam seksowna i nie będę, zwłaszcza teraz kiedy jestem w ciąży. Odruchowo pogłaskałam swój brzuszek. -Jakoś damy sobie radę - powiedziałam cicho. Musiałam się śpieszyć, bo miałam mało czasu. Szybko się wzięłam za malowanie paznokci, a wcześniej rozpuściłam włosy, żeby wyschły. Byłam już gotowa, wkładałam błyszczyk do torebki, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam głęboki wdech i poszłam otworzyć. Gdy go ujrzałam serce zaczęło mi szybciej bić. Wyglądał idealnie w zwykłym, białym podkoszulku i czarnych, dopasowanych dżinsach. -Hej - przywitała się - ślicznie wyglądasz. -Hej, dziękuję. Wejdź, ja tylko wezmę torebkę i możemy już jechać. -Ok - zgodził się. Cały czas mnie obserwował, czym bardzo mnie krępował. Nawet gdy zamykałam drzwi czułam jego wzrok na mnie. -Idziemy? - zapytałam odwracając się w jego stronę. -Jasne - powiedział uśmiechając się i niepewnie złapał moją dłoń. Spojrzałam na to co zrobił, ponieważ mnie zaskoczył, ale szybko się opanowałam i tylko odwzajemniłam uśmiech. Dojeżdżaliśmy już pod klub. Takiego tłumu dawno nie widziałam. -Minie sporo czasu zanim wejdziemy. -O to się nie martw - odpowiedział szybko. Właśnie parkowaliśmy, Justin szybko wyszedł pierwszy i otworzył moje drzwi bym mogła wyjść. Zarumieniłam się i cicho podziękowałam. Gdy stanęłam obok niego tak jak wcześniej złapał mnie za rękę i poprowadził do klubu. Okazało się, że nie musimy czekać. Podeszliśmy do ochroniarzy, na co oni tylko skinęli głową i otworzyli przed nami drzwi. Justin od razu spojrzał na mnie i puścił do mnie oczko. W środku było już masę ludzi, po większości było już widać, że spożywali alkohol. Tak dawno nie byłam na żadnej imprezie, że już od samego początku kołysałam się w rytm muzyki. Uwielbiałam tańczyć. -Chcesz jakiegoś drinka? - zapytał Justin. -Nie dziękuję, nie chce dziś pić, ale ty się nie krępuj. -Ok to chodźmy - złapał mnie za talie i ruszyliśmy w stronę baru. Nie przeszkadzała mi nasza dzisiejsza bliskość, a nawet zaczynałam chyba tego pragnąć. -Może chcesz cokolwiek innego do picia? - wyrwał mnie z zamyśleń. -Może być pepsi - odpowiedziała szybko. -Więc poproszę martini z lodem i pepsi - złożył zamówienie, które po chwili dostaliśmy. -Dziękuję - powiedziałam gdy podał mi szklankę z napojem. -Chodźmy do jakiegoś stolika - zaproponował. Po paru minutach znaleźliśmy stolik, który był dość na uboczu. Dobrze, ponieważ muzyka była tu ciszej i mogliśmy pogadać, nie krzycząc do siebie. -Naprawdę się cieszę, że zgodziłaś się tu ze mną przyjść. -Jak mogłabym odmówić? - zachichotałam. Spojrzałam na szklankę Justina, była już prawie pusta. Dość szybko się z tym uporał. -Byłaś tu kiedyś? -Nie, a dlaczego pytasz? -No wiesz, kiedyś pracowałaś w podobnym klubie. -Racja, ale pracując tam miałam dość imprez. W wolne dni wolałam odpoczywać w domu. -Oprócz tego dnia jak się poznaliśmy - zaśmiał się cicho. Tak samo zareagowałam, ponieważ nie powiedział tego złośliwie, tylko kpiąc z nas, że doprowadziliśmy się do takiego stanu. -Pierwszy raz takie coś mi się przydarzyło - wyznałam szczerze - pamiętasz coś w ogóle, bo mi się całkowicie urwał film. -Pamiętam, że pojechałem tam z dwoma kolegami. Chcieliśmy się napić, więc poszliśmy do baru. Zdziwiłem się, że nie zobaczyłem ciebie za ladą. Trochę mnie to zasmuciło, ponieważ już pierwszego razu gdy tam byliśmy spodobałaś mi się - zaskoczył mnie tym co powiedział, ale nic się nie odzywałam. Nie chciałam żeby przerwał - nagle usłyszałem jak niedaleko mnie ktoś głośno śpiewa. To byłaś ty, więc dosiadłem się do ciebie i zaczęliśmy rozmawiać, potem pić. Tyle pamiętam. -Nigdy więcej nie upije się do takiego stanu - zaczęłam się śmiać. -Patrz na to z dobrej strony - uśmiechnął się zadziornie - gdyby nie tamten wieczór nie poznalibyśmy się - bardzo mnie ucieszył tym co powiedział. Miał racje, nie żałuje, że go poznałam i postanowiłam powiedzieć mu o dziecku. Nie dziś, ponieważ to nie jest odpowiednie miejsce, ale przy najbliższej okazji. Siedzieliśmy tak z pół godziny, cały czas rozmawiając. Wypiłam trzy szklanki pepsi, a Justin martini. Za niedługo miał się zacząć koncert, więc postanowiłam iść przed tym do toalety. -Idziemy potańczyć? - zapytał. -Skocze najpierw do łazienki, dobrze? -Jasne, będę tu czekał. Chwile mi zajęło znalezienie łazienki. Musiałam niestety przejść przez cały parkiet, żeby się tam dostać. Niezdarnie wchodziłam w tłum ludzi i próbowałam przepchnąć się na drugą stronę. Nagle ktoś złapał mnie za biodra i zbliżył całe swoje ciało do mojego. Chciałam się odwrócić, ale trzymały mnie tak mocno, że nie mogłam się ruszyć. Poczułam okropny zapach alkoholu przy swojej szyi. -Cześć ślicznotko, zabawimy się - cicho zamruczał mi do ucha nieznajomy. Zamknęłam oczy ze strachu i wtedy poczułam jak ktoś odciąga go ode mnie. Spojrzałam w tamtą stronę, żeby zobaczyć co się dzieje. Justin siedział okrakiem na brunecie i okładał go pięściami. *** Zaczyna się dziać i już tak będzie do końca ;) Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest, tyle wyświetleń miał poprzedni rozdział, a tylko 1 komentarz. Trochę to smutne, ponieważ komentarze naprawdę dodają motywacji. jakiekolwiek pytań do mnie, do bohaterów - zapraszam na aska ;)Witam po raz kolejny! Dzisiaj zaproszę Was do Technikum Logistycznego! Obecnie słowo,,logistyka'' odmieniane jest chyba przez wszystkie przypadki.
Podobnie, tak jak z zeszłym roku mam dla Was świąteczny prezent! Chcę, byście w tym roku także kolędowali przy wigilijnym stole. W sumie nagrałam dla Was 10 najpiękniejszych polskich kolęd. Wystarczy włączyć filmy dostępne na moim kanale YouTube. Wszystkie nagrania są z tekstem. Jeśli jednak wolelibyście słuchać bez wyświetlania filmów, przygotowałam dla Was ŚPIEWNIK KOLĘDOWY do wydrukowania. W tym roku dołożyłam także nuty 3 kolęd na dzwonki, byście mogli wspólnie z dzieckiem świątecznie muzykować w domu. Wszystko to ZA DARMO 🙂 Pobierz śpiewnik kolędowy za darmo Nagrania kolęd w wersji fortepianowej na moim kanale YouTube, a wśród nich: Wśród nocnej ciszy Jezus malusieńki Anioł pasterzom mówiłGdy śliczna PannaPrzybieżeli do BetlejemLulajże, JezuniuMizerna, cichaBóg się rodziTryiumfy Króla Niebieskiego – NOWA KOLĘDA!Cicha noc – NOWA KOLĘDA! Śpiewanie przy rodzinnym stole podczas świątecznych spotkań to piękna polska tradycja. Wspólne muzykowanie jednoczy i zbliża. Nieważne czy potraficie śpiewać czy nie. Spróbujcie choć raz, a sami zobaczycie, że będziecie chcieli to powtarzać co roku! Jeśli podoba Wam się ta inicjatywa, udostępnijcie tę stronę w swoich social mediach i oznaczcie mnie, bym mogła Wam podziękować 🙂 Życzę Wam pięknych, rozśpiewanych Świat Bożego Narodzenia!
24 czerwca odeszła od nas moja Mama. Straciliśmy z bratem nie tylko Mamę, ale najlepszego przyjaciela. Msza żałobna odbędzie się we wtorek 9 lipca o godz. 10.15 w kościele pw. św. Jozefata (Powązkowska 90). Po mszy odprowadzimy Mamę do grobu rodzinnego na Cmentarz Powązki Wojskowe w Warszawie, gdzie spocznie obok mojego Taty.Pewnie podobnie jak ja nie znasz swoich sąsiadów. Może mijacie się na korytarzu, a w windzie rzucacie pod nosem grzecznościowe „dzień dobry”. A gdyby tak zjeść z nimi obiad? Mieszkam w Warszawie. Osiedle zamknięte, strzeżone. Takie, wiecie, dla młodych małżeństw z dziećmi. Z piaskownicą i placem zabaw na patio. To jedyne miejsce, które ożywia nasze sąsiedzkie relacje (bo co tu robić, kiedy dzieciorex lepi 482543 raz babkę z piasku i rozsypuje ją, by lepić na nowo – można zagadać z rodzicem, którego dzieciorex robi to samo). Pewną wartością dodaną do mojego macierzyństwa jest to, że poznałam nieco moich sąsiadów – przynajmniej tych sztuka konwersacji Nadal jednak nie znam ludzi, z którymi mieszkam na piętrze! Mijamy się codziennie na korytarzu, razem zjeżdżamy windą rzucając sobie pod nosem „dzień dobry” i „do widzenia”. Czasem, choć z rzadka, zdarzy się ktoś, kto poza standardowymi, grzecznościowymi formułkami, zagada o pogodzie pod psem, odpowie uśmiechem na zaczepkę mojego dziecia albo rzuci, tak po prostu, „jak się masz?”.Czytaj także:Podzielmy się obowiązkami – oboje zyskamyZwykle jednak mijamy się w ciszy wpatrzeni w ekran smartfonów – doskonały powód, by nawet na siebie nie spojrzeć, choć przecież wiadomo, że w windzie nie ma za grosz zasięgu 😉 Słuchawki na uszach, wzrok utkwiony w przesuwających się obrazach na ekranie – i już, tyle wystarczy, by stworzyć swoją strefę bezpieczeństwa i gdyby tak usiąść do wspólnego stołu? Nie od dziś wiadomo, że nic tak mocno nie łączy ludzi, jak wspólne posiłki. To element scalający rodzinę, a najważniejszym meblem w wielu domach jest po prostu stół. Po całym dniu gonitwy można na spokojnie usiąść i pogadać z najbliższymi, jak minął im dzień. Jeszcze lepiej, kiedy ten posiłek wspólnie przygotujemy, bo to też może być dobra zabawa i sposób na relaks (a przede wszystkim coś innego, niż klepanie w klawiaturę i wpatrywanie się w monitor;))Dzień Sąsiada Ok, bez problemu wyobrażacie sobie taką sytuację z rodziną, ale z sąsiadami? No właśnie! Kanadyjska organizacja President’s choice postanowiła zachęcić mieszkańców tego kraju do wspólnych posiłków. Idea jest bardzo prosta – co przedstawia krótki przygotowany przez organizację spot – bohaterka ma dość mijania się z ludźmi, którzy udają, że jej nie widzą, a z którymi mieszka przez ścianę. Wystawia na środek korytarza stół, przygotowuje coś do jedzenia i zaprasza swoją lokatorkę. Do dziewczyn szybko zaczynają dołączać kolejni sąsiedzi. Każdy przynosi jakiś swój przysmak. Za chwilę stół wypełnia już cały korytarz i ugina się od jedzenia. Nagle okazuje się, że sąsiedzi mają tyle wspólnych tematów!Czytaj także:„Spieszę się”, „nie mam drobnych”… Dlaczego tak łatwo zbywamy osoby bezdomne?Myślicie, że takie rzeczy są możliwe tylko na filmie, a jeśli już w realu, to na pewno nie w Polsce? Zaskoczę Was! Takie inicjatywy są podejmowane cyklicznie już od kilku lat. W 2000 roku odbyły się pierwsze Dni Sąsiada we Francji. Inicjatywa spotkała się z takim zainteresowaniem, że szybko sąsiedzkie spotkanie zaczęto organizować w całej Europie, o czym niedawno mogliśmy przeczytać na For Her Polska. W Warszawie do integracji mieszkańców przy wspólnym stole od lat zachęcają Inicjatywy Sąsiedzkie.
Sąsiedzi przyjeżdżają do wsi tylko latem, na zimę wyjeżdżają do miasta. A matka zostaje sama, w czterech ścianach solidnego domu, pod wycie zimnego wiatru. Światła są tu często wyłączone, więc nie można też oglądać telewizji. Dom został sprzedany, moja matka została zabrana. Od pierwszego dnia zaczęła porządkować w
Grupa I Zamierzenia dydaktyczno-wychowawcze Wierszyki Piosenki Grupa II Zamierzenia dydaktyczno-wychowawcze Wierszyki Piosenki Grupa III Zamierzenia dydaktyczno-wychowawcze Wierszyki Piosenki Grupa IV Zamierzenia dydaktyczno-wychowawcze Wierszyki Piosenki Grupa V Zamierzenia dydaktyczno-wychowawcze Wierszyki Piosenki Grupa VI Zamierzenia dydaktyczno-wychowawcze Wierszyki Piosenki Menu Grupa I Zamierzenia dydaktyczno-wychowawcze Wierszyki Piosenki Grupa II Zamierzenia dydaktyczno-wychowawcze Wierszyki Piosenki Grupa III Zamierzenia dydaktyczno-wychowawcze Wierszyki Piosenki Grupa IV Zamierzenia dydaktyczno-wychowawcze Wierszyki Piosenki Grupa V Zamierzenia dydaktyczno-wychowawcze Wierszyki Piosenki Grupa VI Zamierzenia dydaktyczno-wychowawcze Wierszyki Piosenki Grupa I - Piosenki „Moja Babcia i mój Dziadek”Moja babcia jest najlepsza na calutkim świecie! I takiego super dziadka nigdzie nie znajdziecie! Ref. La, la, la, la, la, la, la,czy ktoś taką babcię ma? La, la, la, la, la, la, la,kto takiego dziadka ma?Dziś zaproszę do przedszkola dziadka oraz babcię. Powiem, że ich bardzo kocham, dam im czekoladkę. Ref. La, la, la, la, la, la, la, czy ktoś taką babcię ma? La, la, la, la, la, la, la,kto takiego dziadka ma? Z Babcią zawsze najlepiejI. Z babcią zawsze najlepiej, babcia kupi coś w nigdy nie powie wcale nie krzyczy, daje mnóstwo słodyczy i najbardziej rozpieszcza mnie. Ref: Całusy dla babci, całusy dla dziadka,śle cała nasza gromadka/2x. II. Dziadek jest wyjątkowy, dziadek jest zawsze przytuli się nie poddaje, do skarbonki coś dziadkiem nigdy nie będzie Całusy dla babci, całusy dla dziadka, śle cała nasza gromadka/2x „MIKOŁAJ JEDZIE SAMOCHODEM”1. Mikołaj, Mikołaj jedzie samochodem, bo gdzieś zgubił saneczki w tę mroźną hu, ha, tralala, co to za Mikołaj?Hu, hu, ha, tralala, co to za Mikołaj?2. Mikołaj, Mikołaj lat ma już bez liku,a prezenty dziś wiezie dzieciom w hu, ha, tralala, co to za Mikołaj?Hu, hu, ha, tralala, co to za Mikołaj? JUŻ BLISKO w pokoju wyrośnie choinkaŁańcuszkami bombkami zaświeciTo znaczy że już ŚwiętaŻe już blisko kolędaŻe Mikołaj przyjedzie do dzieciHej kolęda opłatek już leży na stolePierwsza gwiazdka zabłyśnie na niebieTo znaczy że już ŚwiętaŻe już blisko kolędaŻe Mikołaj przyjedzie do dzieciHej kolęda upieką się słodkie makowceI głos dzwonka z daleka zawołaTo znaczy że już ŚwiętaŻe już blisko kolędaŻe Mikołaj przyjedzie do dzieciHej kolęda kolęda RĄCZKAPięć paluszków rączka ma – 2 razyJedna robi pa, pa, pa,Druga robi pa, pa, tupie tup, tup, tup – 2 razyjeden skok i drugi skokteraz na w górę hop, hop, hop. Kolorowy listek listek z drzewa spadł,Zaraz go podniosę i zrobię tak:Namaluje na karteczce drugi taki sam,Potem w ramki go oprawię i mamusi jesiennym liściu biały ślad-To malutki motyl na nim skrzydełkami, czy odlecieć chciał?Nie, pomachał tylko mamie- dobry humor miał! JEŻTaki las wielki las wielki że aż strachZ rudych drzew ściany ma z rudych liści dachW lesie szmer w lesie szum coś tam stuka wciążMoże to dziki smok może wielki wążSkacze coś jak piłka całe w burych szpilkachToczy się jak kulka całe w liści piórkachSkacze coś jak piłka całe w burych szpilkachIdzie poprzez jesień wrzosy w kolcach niesieBiegnę więc biegnę więc biegnę ile tchuMoże tam schowam się może lepiej tuWkoło szmer wkoło szum coś tam stuka wciążCoś jest tuż obok mnie czy to smok czy wążA to jeż jak piłka cały w burych szpilkachToczy się jak kulka cały w liści piórkachA to jeż jak piłka cały w burych szpilkachIdzie poprzez jesień wrzosy w kolcach niesie KOLCZASTY w ogrodzie jeżyk się, jeżu, nie podam ręki ci,bo mnie będziesz Chociaż na grzbieciejeżyk kolce ma,to każde z dziecilubi go jak jeżyku, odwiedź nas,do przedszkola już kotek gościem raz,może być i Chociaż na grzbiecie
To jest właśnie moja mama, Która bardzo kocha mnie. Ref. Dziś dam mamie kwiaty złote, malowane i pachnące. jak motylki kolorowe. tańczące na łące. / 2x. 2. I śniadanie mi szykuje , Kiedy trzeba rano wstać.
fot. Adobe Stock, Syda Productions Miałam już powyżej uszu pytań rodziny: kiedy w końcu znajdę sobie chłopaka. Robert pomógł mi zamknąć usta moim bliskim. A co nas łączy? To tajemnica! Tort urodzinowy był czystą poezją, a solenizantka wydawała się usatysfakcjonowana, gdy tak siedziała za stołem w szykownej granatowej sukni, ze sznurem perełek na pomarszczonej szyi i wodziła wzrokiem po rodzinie zebranej przy stole. – Aż się chce znowu człowiekowi żyć – sapnęła z zadowoleniem. – Wszyscy wydajecie się tacy szczęśliwi! Czy mi się zdawało, że patrzyła akurat na mnie? Cóż, z całą pewnością nie czułam się dokumentnie pognębiona, jak na poprzednich rodzinnych zjazdach. Nikt nie pytał z litościwym uśmieszkiem: „A ty znowu sama?”. Nie dobiegały mnie strzępy rozmów, z których wynikało niezbicie, że kariera naukowa nie jest dla kobiet. „Jaki normalny mężczyzna wziąłby za żonę taką, co wszystkie rozumy pozjadała? Podobne mądrale zazwyczaj w życiu są do niczego, ani to obiadu porządnego nie umie zrobić, ani guzika przyszyć. Zresztą, co też to za kariera – grzebanie w jakichś starych tomiszczach!”. Nie, dziś nic z tych rzeczy. Siedziałam sobie niczym gwiazda, z jednej strony mając, przynajmniej chwilowo zadowoloną, mamę, z drugiej Roberta, troskliwie dolewającego mi właśnie kawy, jakbym sama nie umiała tego zrobić. – Zatem jest pan lekarzem, młody człowieku – raczyła przemówić babcia i wszystkie głowy odwróciły się w naszą stronę. – Robię właśnie specjalizację, proszę pani – odparł grzecznie Robert. – Och, możesz mi mówić „babciu”, jak wszyscy – żachnęła się staruszka i, choć reszta świata mogła uznać to za urocze, doskonale wiedziałam, że mój towarzysz jest testowany. Bo może jednak nie ma poważnych zamiarów? Może przylepił się do Marzenki na ten jeden raz, żeby załapać się na darmowe frykasy? – Mówiłbym z wielką chęcią – Robert nie dał się wpuścić w maliny. – Tyle tylko, że nie wiem, czy pani wnuczka nie miałaby mi za złe… Nie jest to kobieta, która lubi chodzenie na skróty. A to cwaniak! Najwyraźniej postanowił nieźle się bawić I dobrze, czemu nie? – Ależ mój drogi – babcię aż zatchnęło. – Co też ty opowiadasz! Robert uśmiechnął się i rozłożył ręce: – Co zrobić, taka już jest. A potem spojrzał na mnie i roztopił się jak masło na patelni… Bardzo czytelnie: choćby mi wyrosły rogi i kopyta i tak będzie mnie kochał aż do śmierci. W sąsiednim pokoju, ktoś puścił muzykę i babcia rzuciła zalotnie: – To może ja zaproszę miłego gościa do pierwszego tańca... Miałam nadzieję, że Robert sprosta zadaniu, nie znałam go jeszcze od tej strony. A sytuacja wymagała umiejętności, starsza pani w młodych latach była królową balów. Żadna impreza nie mogła obejść się bez pląsów, a już na pewno nie jej własne urodziny. Nawet osiemdziesiąte! Gdy tylko towarzystwo ruszyło na parkiet, przysiadła się do mnie kuzynka i zaczęła mi gratulować. Super, że mam chłopaka! Mama spojrzała na nią zimnym wzrokiem – Po prostu Marzena czekała na odpowiedniego mężczyznę, nie każda się rzuca w objęcia byle kogo! Basia znikła jak zdmuchnięty płomień świecy, a ja nie mogłam się nadziwić, co też ta moja rodzicielka znów wymyśliła? Zawsze jej źle, zawsze snuje jakieś kombinacje i intrygi. Najpierw ciosała mi kołki na głowie, że jestem za głupia, żeby sobie kogoś „przygruchać”, a teraz okazuje się, że, wręcz przeciwnie, cechuje mnie rozwaga i nie byle jaka roztropność. – Mam nadzieję, że nie dasz sobie sprzątnąć doktorka sprzed nosa byle pindzie – stwierdziła znienacka. – Wieczna nie jestem, a chcę doczekać wnuków. Już od dawna nie wchodzę z nią w dyskusje, bo to nie ma sensu. Nie da się zadowolić kogoś, kto ma niepohamowany apetyt. Skinęłam więc tylko głową, co mogło oznaczać wszystko i nic, i pomyślałam, że jakoś wytrzymam te dwie godziny. Babcia odholowała mi Roberta i zgarnęłam go w locie, zanim mama zdążyła przymówić się o taniec. Już dość mi narobiła obciachu wcześniej, urządzając mu śledztwo lustracyjne. Skąd pochodzi, kim są jego rodzice... Istny detektyw w spódnicy. Ze strachu przed nią całkiem zapomniałam, że właściwie nie tańczę. – Sorry – szepnęłam, gdy mnie objął. – Ale ja muszę prowadzić, inaczej cię zadepczę na śmierć. – Mnie to absolutnie nie robi różnicy – roześmiał się. – Możesz szaleć, tylko mnie nie podrzucaj, bo mam lęk wysokości. No i proszę, całkiem nieźle nam szło i nawet spojrzenia innych nie plątały mi nóg bardziej niż zwykle. Ostrzegłam, że mama się czai na niego, w końcu odrobinę przyzwoitości trzeba mieć. – To może zatańczmy więcej niż jeden kawałek – zaproponował. – Mógłbym się rozsypać w śledztwie. Cóż, nie mogłam mieć pretensji. Po prawie trzydziestu latach sama wciąż czułam ucisk w brzuchu, gdy mama pojawiała się na horyzoncie, a co dopiero taki świeżak! Zresztą, wkrótce Roberta przechwyciła ciotka Hela, a następnie stryjenka. Potem się dowiedziałam, że z jedną dyskutował o jej problemach gastrycznych, a z drugą o reumatyzmie. A kuzynka Basia ponoć próbowała mu pokazać do zdiagnozowania swoje znamię na piersi, gdy się wymknął do ubikacji na piętrze. Wreszcie poszliśmy pożegnać się z szanowną jubilatką. – A dlaczegóż to już uciekacie? – mama wyrosła nam za plecami. – Obowiązki, Robert ma jutro od świtu dyżur. – Ale ty nie – mama spojrzała na mnie badawczo. – Mogłabyś jeszcze zostać. – Widocznie woli jechać z chłopcem – uświadomiła ją babcia. – Dziwisz jej się? Mamę zatkało, kto jak kto, ale własna matka zawsze potrafiła ją osadzić w galopie. Coś tam tylko zamruczała, że się zdzwonimy, bo mamy do pogadania. Niedoczekanie! Na odchodne dostaliśmy jeszcze półmisek z ciastem i wreszcie wyszliśmy z restauracji prosto w mroźną noc. Robert pokazał mi gestem twarze przy szybach, więc oparłam się o niego i tak szliśmy do samochodu. Szkoda, że nie można mieć faceta od czasu do czasu… Romantyczne chwile, a potem powrót do normalnego życia, bez cudzego płaszcza na wieszaku, za wielkich butów, o które człowiek się potyka w przedpokoju i natręta, domagającego się uwagi akurat wtedy, gdy ma się pilną robotę do zrobienia. Dokładnie to samo powiedziałam Robertowi, gdy wkładał mi rękę w gips na nocnym dyżurze półtora miesiąca temu. A on spojrzał na mnie z błyskiem w oku i zapytał, czy na pewno? Może się jednak da? Było pusto, gadaliśmy do rana, a po dyżurze odwiózł mnie do domu i ustaliliśmy plan. – Byłeś bezbłędny, dziękuję – powiedziałam teraz, gdy otworzył przede mną drzwiczki swojego volvo. – To co, za dwa tygodnie zabieram cię pod Kraków na wesele? – puścił do mnie oko. – Jesteśmy umówieni? – Jasne – uśmiechnęłam się. – Bardzo mnie będą prześwietlać? Stwierdził, że spoko, nikt nie dorówna mojej mamie. Poza tym, wedle jego rachub, powinni być wystarczająco wniebowzięci, gdy przywiezie dziewczynę z krwi i kości, rozwiewając niepokoje, przez które nie śpią po nocach. Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”
pFBY. 386306305323167272282252473